O szczęściu
Im bliżej wyjazdu do Polski tym więcej podekscytowania i rozmyślań.
Chodzę jak nakręcona!
I odliczam dni!
9!
Dużo, bardzo dużo się teraz dzieje w tej mojej wielkiej głowie, ale nie wszystko związane jest z samym wyjazdem.
Istna euforia!
Yyy, ale o co chodzi?
Dziś oboje wróciliśmy wcześniej do domu i poćwiczyliśmy, ja z taśmą, a Adaśko z hantlami i ławką do brzuszków.
Wcześniej nie przypuszczałam, że wspólny trening w domu może być tak przyjemny! Wskoczyłam pierwsza pod prysznic, podczas gdy on słuchał sobie jeszcze muzyki.
Gdy skończyłam i zakręciłam wodę usłyszała za ścianą znajome, bardzo znajome dźwięki (Nightwish "Sleeping Sun").
Słuchałam tej piosenki w najgorszym okresie swojego życia, kiedy myślałam, ze nic już nigdy nie będzie dobrze i żadna siła nie sprawi, że znowu będę szczęśliwa.
Słuchałam tej piosenki jeżdżąc do szpitala do mamy a potem na cmentarz.
Gdy sobie przypominam jak wtedy wyglądało moje życie, te siedem lat temu, jakie uczucia i problemy mi towarzyszyły, zastanawiam się jakim cudem przetrwałam bez prochów i prób samobójczych.
Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że za kilka lat będę słuchała tej piosenki z uśmiechem na ustach, kazałabym tej osobie spadać na drzewo.
A dziś...nie dość, że się uśmiechnęłam to jeszcze prawie popłakałam, ale tak pozytywnie, bo w końcu dotarło do mojej wielkiej głowy, że warto było zostać na tym świecie i walczyć dalej.
Bo sobie szczęście wywalczyłam i to przeogromne!
We wtorek poszłam biegać.
To akurat żadna nowość, ale wybrałam inną trasę, spontaniczną, tam gdzie mnie nogi poniosły, choć po 3 kilometrach już wiedziałam jaki obrać kierunek.
Chciałam dobiec właśnie w to miejsce widoczne na zdjęciach, albo inaczej- w to miejsce, z którego rozciągają się takie widoki.
Przez bite dwa lata praktycznie codziennie przejeżdżałam przez tą ulicę i za każdym razem obiecywałam sobie, że wezmę aparat i któregoś dnia w końcu wysiądę na te 15 minut, napatrzę się i porobię zdjęcia...
W końcu przeprowadziliśmy się a ja już tamtędy nie jeżdżę.
Wtedy nie chciało mi się wysiąść z autobusu, teraz potrafiłam przebiec 5 km w upale jak na patelni po asfalcie...
I tak patrzyłam, patrzyłam i nie mogłam się nadziwić jakie to wszystko jest piękne!
Ale najbardziej mnie cieszyło, że to ja na to patrzę!
Ja, która myślałam, że nic mnie już w życiu nie czeka i, że nigdy nie padnie z moich ust zdanie...
JESTEM SZCZĘŚLIWA!
Jestem szczęśliwa z tym co przeżyłam i z tym co jeszcze przede mną.
Jestem szczęśliwa z tym jakim jestem człowiekiem (choć nad kilkoma cechami ciągle pracuję) i z tym jacy ludzie mnie otaczają.
Jestem szczęśliwa z moim Wariatem, szczęśliwa w Oslo i szczęśliwa w Polsce, w Potarganej Chałupce naszej.
Jestem szczęśliwa czując pęd powietrze podczas biegu i ołówek w dłoni.
Jestem szczęśliwa, że moje oczy widzą panoramę Oslo, uszy słyszą szum wiatru i ruch aut tam w dole, a nos czuje zapach nadal kwitnącego tutaj bzu.
Jestem szczęśliwa bo zaraz przeniosę się 1400 na południowy wschód i po pół roku zobaczę rodzinę, przyjaciół i nasze miejsce na ziemi.
Kupię niecierpki i stokrotki, posadzę na cmentarzu i opowiem Jej, że mimo tęsknoty i żalu, nauczyłam się żyć od nowa i to życie sprawia mi mnóstwo radości i satysfakcji.
Ale spójrz na te zdjęcia, uśmiechnij się głupkowato do monitora lub do samego siebie, pomyśl "ale bzdety pisze, ale nareszcie koniec notki", po czym uśmiechnij się jeszcze szerzej, a przed snem pomyśl o trzech rzeczach/osobach/czynnościach, które Cię uszczęśliwiają.
Ot taka praca domowa ode mnie, dobrowolna rzecz jasna:)
Stor klem fra meg!
Ściskam mocno!
Ale pozytywny i wywołujący uśmiech na twarzy wpis :) Wspaniale, że jesteś szczęśliwa i oby tak dalej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne świadectwo! Aż odczuwam z tego wpisu pozytywną energię. Cieszę się, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami z nami- czytelnikami. Twoje słowa pokrzepiłyby niejedno wycieńczone serce. Czuję się jak po dobrej rozmowie z kimś bliskim. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, abyś czuła się tak przez większą część życia, a najlepiej zawsze :) No i udanego wyjazdu do Polski :) Objedz się tam sezonowymi owocami i warzywami za wszystkie czasy - przyjedziesz w bardzo dobry czas, w którym będzie wszystko ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super post, czytałam go na jednym tchu. Każdy, kto przeżywa trudny okres w życiu, powinien go przeczytać i mieć nadzieje na lepszą przyszłość.
OdpowiedzUsuńTrzeba było pod ten prysznic wspólnie, moglibyście jeszcze zapasy poćwiczyć :)))))
OdpowiedzUsuńWidzę, że Ci się w deklu wreszcie zaczyna układać...
A nie mówiłem, że pewne rzeczy dają efekty?
Piękne zdjęcia i wpis, zawsze nam się wydaje, że tylko my w życiu mamy totalne bagno, a nie zauważamy, że inni też mają poważne problemy. Przyznam Ci, że Twój wpis dodał mi sporo energii, zwłaszcza, że mam zwrot w życiu :) Powodzenia z powrotem, bezpiecznej drogi i pobytu w Polsce :)
OdpowiedzUsuńZazdrościmy Ci tej euforii :) Wyobrażamy sobie Twoje szczęście kiedy wreszcie znajdziesz się w Polsce :D
OdpowiedzUsuńGratulujemy Ci odwagi i siły w tych ciężkich dla Ciebie chwilach, jesteś bohaterem swojego życia :)
Okay, szczerze? Popłakałam się. Bardzo piękny tekst. Bezpiecznej podróży do Polski!
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie napisałaś o tej piosence, życiu, przejściach... Życie czasem potrafi dać w kość, wiem coś o tym i kiedy ktoś by mi powiedział jakiś czas temu, że będzie dobrze również kazałabym mu spadać... a jednak, po burzy potrafi wyjść czasem słonko :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe poczuć, że masz tak wiele szczęścia i masz je dzięki sobie, bo kiedyś postanowiłaś zawalczyć; postanowiłaś, że się nie poddasz. Teraz jest czas na odebranie nagrody za tą postawę ;) !
OdpowiedzUsuńJA mam trudne dni ostatnio pzyznam szczerze
OdpowiedzUsuńUdało się, uśmiecham się do monitora :P Choć może bardziej do Ciebie poprzez Twój wpis :) Radość i szczęście to takie dziwne coś, co jak komuś pokazujesz i w pewien sposób dajesz to nie dość, że masz tego więcej to inni też to mają :) Chodzi mi o to, że zarażasz szczęściem i pozytywną energią :) Emocje łączą, jak inaczej wytłumaczyć, że razem z Tobą z niecierpliwością czekam aż wrócisz do Polski? Więcej takich dni życzę :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak zmotywowałaś swojego Wspaniałego do treningu lub jakiego zaklęcia wiedźmy użyłaś, ale mi idzie to opornie - bardzo nawet. Co prawda pojeździmy wspólnie na rowerach, czasami da się namówić na bieganie,ale o hantlach nie chce słyszeć ( w tym związku to ja pakuję :D :D) PS. Pamiętaj - jedz twaróg, duuuużo twarogu :D :D
OdpowiedzUsuńAle tu dziś pozytywnie :) Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i odnajdujesz radość w swoim życiu, tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuńA radość z wyjazdu do Polski rozumiem, my właśnie byliśmy na weekend w kraju i wróciłam z dawką baaardzo pozytywnej energii :)