Jak to się popłakałam jak dziecko + odliczanie do WAKACJI!
Dziś miałam strasznie nerwowy dzień, już dawno złość nie doprowadziła mnie do płaczu...
Bo było mi zimno, bo byłam głodna, bo metro 4 przystanki przed domem stanęło, bo czekałam w tym metrze 30 minut aż ruszy, a zamiast tego kazali nam wysiąść i iść sobie na autobus, na piechotę, do diabła, wherever..
Bo wysiadłam i nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem, jak dostać się do domu, a Adam nie mógł mnie znaleźć i przebić się przez potężne korki.
Bo po kolejnych 30 minutach czekania na zimnie i deszczu przypomniałam sobie, że przecież mam nawigację....i poszłam na piechotę.
Bo umęczona chciałam chociaż 2 ostatnie przystanki przejechać autobusem, który oczywiście strasznie się spóźnił, a gdy dojechał nie mogłam wsiąść bo był zapchany.
Bo zaczęłam płakać z nerwów i iść przed siebie, a w tym czasie minęły mnie 2 praktycznie puste autobusy jeden za drugim.
Bo gdy mijałam mój przystanek metra okazało się, że pociągi jeżdżą już normalnie...a ja byłam od 3 godzin w drodze do domu i dotarłam do niego umęczona, upłakana jak dziecko i wymarznięta.
A przecież piątek 13-stego był tydzień temu!
No właśnie, a dziś mamy 20 maja.
Gdy sobie to uświadomiłam nagle zapomniałam o nerwach!
Za równy miesiąc też będę umęczona ale tak bardzo, bardzo pozytywnie!
Bo 20 czerwca, po kilkunastu godzinach jazdy i nocy na promie, będę w domu w POLSCE!
A rano wyjrzę przez okno i zobaczę ten wytęskniony widok:)
Dla Ciebie to tylko hydrant a dla mnie AŻ hydrant, bo przed naszą potarganą chałupą!
Jestem w Oslo od stycznia, czyli zejdzie ponad pół roku mojej nieobecności w kraju.
Nie powiem, że mi się dłużyło, czas zleciał błyskawicznie głównie dzięki ciągłym kursom norweskiego, ale również dzięki blogowaniu- bo to mój czasoumilacz:)
Tak czy siak każdym nerwem i komórką ciała czuję, że już czas zobaczyć RODZINĘ, PRZYJACIÓŁ, polskie krajobrazy, miasta, i naszą POTARGANĄ CHAŁUPKĘ!
Jak sobie pomyślę o wakacjach, niezliczonych grillach, ogniskach, wycieczkach, kąpielach w jeziorze i może też dalszych podróżach, czuję takie motyle w brzuchu jakbym co najmniej Lubego pierwszy raz na oczy widziała:)
Oficjalnie zaczynam odliczanie!
Przeglądam zdjęcia i już nie pamiętam, że płakałam dziś ze złości jak 8-latka:)
Ani trochę!
Szykuje nam się też troszkę dodatkowego remontu- głównie na zewnątrz ale, jak czas pozwoli, również w środku chałupki.
No i nie zniknę na te kilka tygodni bo nareszcie mamy internet!
Pomyśleć, że rok temu nawet wody w tym domu nie było, a dziś na tym naszym małym końcu świata net śmiga szybciej niż w Kielcach:)
Potargana chałupa robi się nowoczesna:)
A na koniec dla tych wytrwałych filmik, który zmontowałam gdy bardzo ale to bardzo tęskniło mi się za domem.
Nasze wakacje 2014 i 2015:)
Skaczę i śpiewam z radości fałszując przeraźliwie!:)
Pozdrawiam!
Klem, klem:)
Bo było mi zimno, bo byłam głodna, bo metro 4 przystanki przed domem stanęło, bo czekałam w tym metrze 30 minut aż ruszy, a zamiast tego kazali nam wysiąść i iść sobie na autobus, na piechotę, do diabła, wherever..
Bo wysiadłam i nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem, jak dostać się do domu, a Adam nie mógł mnie znaleźć i przebić się przez potężne korki.
Bo po kolejnych 30 minutach czekania na zimnie i deszczu przypomniałam sobie, że przecież mam nawigację....i poszłam na piechotę.
Bo umęczona chciałam chociaż 2 ostatnie przystanki przejechać autobusem, który oczywiście strasznie się spóźnił, a gdy dojechał nie mogłam wsiąść bo był zapchany.
Bo zaczęłam płakać z nerwów i iść przed siebie, a w tym czasie minęły mnie 2 praktycznie puste autobusy jeden za drugim.
Bo gdy mijałam mój przystanek metra okazało się, że pociągi jeżdżą już normalnie...a ja byłam od 3 godzin w drodze do domu i dotarłam do niego umęczona, upłakana jak dziecko i wymarznięta.
A przecież piątek 13-stego był tydzień temu!
No właśnie, a dziś mamy 20 maja.
Gdy sobie to uświadomiłam nagle zapomniałam o nerwach!
Za równy miesiąc też będę umęczona ale tak bardzo, bardzo pozytywnie!
Bo 20 czerwca, po kilkunastu godzinach jazdy i nocy na promie, będę w domu w POLSCE!
A rano wyjrzę przez okno i zobaczę ten wytęskniony widok:)
Dla Ciebie to tylko hydrant a dla mnie AŻ hydrant, bo przed naszą potarganą chałupą!
Jestem w Oslo od stycznia, czyli zejdzie ponad pół roku mojej nieobecności w kraju.
Nie powiem, że mi się dłużyło, czas zleciał błyskawicznie głównie dzięki ciągłym kursom norweskiego, ale również dzięki blogowaniu- bo to mój czasoumilacz:)
Tak czy siak każdym nerwem i komórką ciała czuję, że już czas zobaczyć RODZINĘ, PRZYJACIÓŁ, polskie krajobrazy, miasta, i naszą POTARGANĄ CHAŁUPKĘ!
Jak sobie pomyślę o wakacjach, niezliczonych grillach, ogniskach, wycieczkach, kąpielach w jeziorze i może też dalszych podróżach, czuję takie motyle w brzuchu jakbym co najmniej Lubego pierwszy raz na oczy widziała:)
Oficjalnie zaczynam odliczanie!
Przeglądam zdjęcia i już nie pamiętam, że płakałam dziś ze złości jak 8-latka:)
Ani trochę!
Szykuje nam się też troszkę dodatkowego remontu- głównie na zewnątrz ale, jak czas pozwoli, również w środku chałupki.
No i nie zniknę na te kilka tygodni bo nareszcie mamy internet!
Pomyśleć, że rok temu nawet wody w tym domu nie było, a dziś na tym naszym małym końcu świata net śmiga szybciej niż w Kielcach:)
Potargana chałupa robi się nowoczesna:)
A na koniec dla tych wytrwałych filmik, który zmontowałam gdy bardzo ale to bardzo tęskniło mi się za domem.
Nasze wakacje 2014 i 2015:)
Skaczę i śpiewam z radości fałszując przeraźliwie!:)
Pozdrawiam!
Klem, klem:)
Rzeczywiście fatalny powrót do domu, nie dziwię się, że Ci nerwy puściły:-/ ale myśl o wakacjach to dobre pocieszenie :D i to jeszcze w kraju po takiej nieobecności ;-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńja wakcji nie mam ;(
OdpowiedzUsuńOjaaaa filmik jest świetny! Super pamiątka na przyszłość, super motywator aby wytrzymać to co gorsze i być znów tam - wśród ludzi, których kochasz. Super pocieszacz, umilacz czasu, itd. itp. :)) Petarda emocji! :)
OdpowiedzUsuńPrzygody straszne, bardzo nie lubię takich sytuacji :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz na co czekać ;) A wnętrze domku jest bardzo klimatyczne ;)
Ostatnie zdjęcie jest fantastyczne!! ♥
OdpowiedzUsuńJeju jaka biedna, tez zareagowałabym płaczem :( równiez odliczam do wakacji! Mam nadzieje ze jak wrócisz do rodzinki to spędzisz z nimi fajnie czas :)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam podobnie. Ponad 2 godziny wracałam do domu przez korki i spóźnione autobusy ;/
OdpowiedzUsuńWakacji strasznie nie mogę się doczekać! Już dzisiaj jest za oknem tak pięknie, że czuję je w kościach :)
Już nie mogę się doczekać Twojej relacji z Polski. Wpisy dotyczące remontu szczerze uwielbiałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Karolina z Zielona Karuzela
Twoja motywacja o wakacjach jest godna podziwu! :D A nerwy z powodów, które wymieniłaś... cóż, mnie też się zdarzyło, że głodna poszłam do restauracji. Po 1h i 20 minutach czekania na jedzenie w restauracji, z żołądkiem skręconym w spiralkę, byłam zdenerwowana i z uporem poprosiłam o zwrot pieniążków. Wtedy mi się przypomniało: "głody nie jesteś sobą".
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za udany remont i cieszę się razem z Tobą, że wracasz do naszego kraju.
Dziękuję Ci za odwiedziny na moim blogu.
Pozdrawiam Cię ciepło :)
Tak, czasami komunikacja miejska może doprowadzić człowieka do szewskiej pasji... Doskonale rozumiem!
OdpowiedzUsuńO jej ale miałaś przeżycia! Też byśmy płakały jak smarkacze xD Ale fakt, nie ma to jak myśl o domu rodzinnym :) Też bardzo cieszymy sie na taki wyjazd raz w miesiącu (przy dobrych wiatrach) a Ty dodatkowo jesteś zagranicą. Dasz radę, szybko zleci :D
OdpowiedzUsuńJak pogoda ładna to czas szybko zleci. My tez już odliczamy do wakacji:)Bardzo przytulną masz ta potarganą chałupę:)
OdpowiedzUsuńKażdy chyba ma takie dni, jednak od nas zależy jak zareagujemy na pierwszą sytuację, bo wtedy kolejne ida jak domino ;) Śliczne widoczki, Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAleż masz tam pięknie i ten widok z zachodem boski. Czasem zdarza się taki wstrętny nerwowy dzień
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że nie ma to jak w domu i wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie z zachodem słońca przepiękne. Jak już najdzie taki dzień, nie pozostaje nic jak czekać na następny, lepszy :) Wakacje tuż, tuż :):)
OdpowiedzUsuńczyli wracasz już na stałe? :)
OdpowiedzUsuńJaki piękny domek.. <3 cudowny widok! gdzie to takie okolice?
Ech.. czasami chyba każdy z nas ma taki dzień i niestety nic się na to nie poradzi :( Ale grunt, że.. wszystko idzie dalej, do przodu i dobrze! :)
oj niee,, tylko na wakacje, a takie widoki t tylko w Świętokrzyskiem:)
UsuńJak ładnie :3
OdpowiedzUsuńTeż by mi nerwy puściły w takiej sytuacji. Kiedyś popłakałam się płacąc za zakupy w sklepie. Miałam fatalny dzień a później ta kasjerka była taka wredna.... To się popłakałam.
OdpowiedzUsuńCudowny filmik. Pomimo, że nie znam ludzi to ogląda się go bardzo przyjemnie ;)
Haha, prawie jak ja :) Też kilka razy zdarzały mi się podobne sytuacje, też płakałam, byłam zła, panikowałam, a potem jak już było w domu sama się dziwiłam i po co to wszystko, przecież nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie! Ja miałam tak dzisiaj... Do tego dopadł mnie jakiś wirus - same przyjemności :D :D
OdpowiedzUsuń