Tusen takk:)
Ale żyję:)
Wdzięczność pomieszana nadal ze wstydem, moralniak i chęć udawania, że nic nie napisałam i że nic się przecież nie stało.
Takiej burzy w moim domniemanym mózgu nie miałam już dawno.
Myślę, że o zaburzeniach odżywiania napiszę jeszcze wiele razy, ale wolę przedstawiać to jako osoba, która pracuje nad sobą i jej się udaje...
Dlatego weekend poświęciłam na przemyślenia i planowanie.
Emocje są najważniejsze- i równowaga, a mnie potrafi z niej wyprowadzić nawet błaha rzecz.
Ale drobnostka do drobnostki i nagle sprawa robi się poważna...
Postanowiłam wrócić do mojej starej metody- pisania.
Od dziś noszę ze sobą zeszyt, w którym notuję to jak się czuję, w jakim nastroju wstałam, co mnie ucieszyło/zdenerwowało i dlaczego.
Ale najważniejsze jest zapisywanie posiłków- nie mam na myśli wyliczania co dokładnie i w jakiej ilości jadłam, ale jak się po tym czułam.
A po co tak? Głównie chodzi o to aby "przepracować" w ten sposób negatywne odczucia- bo pisząc zawsze poświęcam tę chwilę na zastanowienie się co ewentualnie poszło nie tak i w jaki sposób mogłam albo mogę następnym razem temu zapobiec.
A może najważniejsze jest poczucie, że coś się w ogóle robi w kierunku poprawy?
W każdym razie ja do tego teraz dążę i dzięki Waszemu wsparciu na prawdę poczułam się dużo lepiej!
Tusen takk- dziękuję bardzo!
Żeby nie było tak poważnie wrzucam zdjęcia z ostatnich kilku dni, które minęły mi na przygotowaniach...:)
Standardowe pobojowisko w kuchni gdy ja "wkraczam do akcji"...Po bezmięsnym tygodniu w sobotę przyszła pora na konkretny obiad- wegetarianie- wybaczcie:)
W międzyczasie piekłam "Góry Świętokrzyskie"- bo Karpaty toto na pewno nie są...jeszcze nigdy nie udało mi się upiec wyrośniętej karpatki...Ale to nie waaadzi- i tak smakowała:)
A to wszystko dla mojego Przystojniaka, który w niedzielę miał URODZINY!!!:*
Ale niedziela to Jego dzień gotowania- nie ma przeproś! Biedak musiał maszerować do kuchni, ale akurat bez bólu bo on uwielbia wyczarowywać takie smakołyki:
Mi zupa buraczkowa nigdy taka nie wychodzi- w sumie to nawet nie próbuję jej robić bo wiem, że i tak nie mam się co równać z Adamem w kuchni. Musieliśmy sobie jakoś weekend uprzyjemnić bo to co się dzieje za oknem przyprawia o ciarki- szaro buro, wieje i pada...po białej zimie ani śladu. Nawet skoki na Holmenkollen odwołali buuu.
Co poza tym... jestem heppi bo zupełnie przypadkiem trafiłam na niepaloną kaszę gryczaną:) Już nie muszę się obawiać, że mi się skończy i będę musiała czekać do czerwca aż ją znowu dorwę w Polsce. Tzn nie żeby to mi się w jakichś koszmarach śniło czy nerwy mocno szarpało- po prostu dobrze wiedzieć, że mogę ją kupić na miejscu bo z kaszami w Norwegii nie jest tak łatwo. Po pierwsze trzeba rozszyfrować jak może się nazywać, bo norwesko- polski translator mocno kuleje, po drugie nie są tak popularne jak u nas. Jaglanki na przykład jeszcze nie spotkałam...
A na koniec moje dwa nowe "bziki":
BZIK nr 1. PIECZENIE CHLEBA
W ciągu 2 tygodni powstały już trzy chlebki z czego jeden to mój ideał. Na dniach pewnie wrzucę przepisy:)
BZIK nr 2. DOMOWE MASŁO ORZECHOWE!
Czemu wcześniej go nie odkryłam???? Skład- orzeszki ziemne niesolone, odrobina soli morskiej:)
Zupq buraczkowa wygląda przepysznie, uwielbiam ten kolor :), ale Twoje góry jeszcze lepiej, ja tam widzę Karpaty :D
OdpowiedzUsuńCo do chleba to już tyle czasu planuję go upiec i ciągle nie mogę się zebrać, może spróbuję w najbliższy weekend.
I wierzę, że Ci się uda, ale to już wiesz. Będzie dobrze :)
Uwielbiam zupę z buraków, ogólnie kocham buraki pod każdą postacią :) A taką karpatkę zjadłbym z chęcią, bo uwielbiam ją, a tak dawno nie jadłem Ps. Trzymam za Ciebie mocno kciuki :D
OdpowiedzUsuńSkąd ten refleksyjno-negatywny nastrój ?? Pogoda czy nadmiar jedzenia ?? A do zupy z burakami używam kiszonych buraków - jest wtedy genialna
OdpowiedzUsuńz kiszonymi ogórkami nigdy nie próbowałam- wiem, że Adam dodaje tylko sok z cytryny, ale to wystarczy, żeby było pycha:)
UsuńHALO!! Nie ogórkami tylko BURACZKAMI :) Też kwaśne ... Może Ci się nastrój poprawi
Usuńahahaha, czytanie ze zrozumieniem się kłania:):)
Usuń:) Spróbuj zakisić buraki :) To nic trudnego
UsuńKochana! Będę Cię wspierać już zawsze. Myślami i duchem. :*
OdpowiedzUsuńZupę buraczkową lubię, ale sama robić nie potrafię. :D Może kiedyś się nauczę.
Domowe masło orzechowe to jedno z najlepszych rzeczy jakie mogą być. <3
OdpowiedzUsuńKurczę, na przepis czekam bardzo! Podrzucę pewnie babci i cioci, może w końcu znów co jakiś czas zacznę jeść pieczywo. :D
Co do poprzedniego wpisu - zrobiłaś chyba najlepszą rzecz, przyznanie się / wyduszenie z siebie, czegoś takiego daje dobrego kopa i zdecydowanie wprowadza na dobrą drogę. Trzymam kciuki! <3
Kryję w sobie tajemnicę. Dziś ją zdradzę. Mam przygotowane 22 artykuły. Później będzie (prawie) koniec. Może będę pisał 1 artkuł raz na tydzień lub dwa tygodnie. Ciągłe pisanie źle działa na moje zdrowie, na mój wzrok. Po opublikowani tych 22 artów (nie częściej niż 1 dziennie) nie usunę bloga, lecz pozostanę z Tobą. Będę tu wpadał nadal. Może uruchomię projekt uboczny, czyli otworzę innego bloga i na nim pisał o moich treningach. Od kilku dni to chodzi mi po głowie. Jeszcze wczoraj stworzyłem jeden artykuł. Dziś się obudziłem i po prosu wyszedłem na miasto. Czułem się wolny. Już nie muszę przez kilka godzin pisać. Mogę robić co chcę. A tak w ogóle. Niespełna rok temu rozwaliłem porządnie kolano, a teraz jest już zdrowe, więc pewnie w piątek wrócę na siłownię. Mojego bloga raczej nie chcę zaśmiecać wpisami z treningów, ale nowy blog już utworzony...
OdpowiedzUsuńUwielbiam karpatkę! Ale juz nie pamiętam kiedy ostatni raz ja jadłam, ten krem jest przepyszny i moja ciotka robi najsmaczniejszy pod słońcem!
OdpowiedzUsuńMniam karpatka <3 nie gadaj, wygląda świetnie :D
OdpowiedzUsuńświetny plan przepracowanie problemów :-) trzymaj się :-) i dawaj znać :-)
Z tymi kaszami to współczuję i nieco się dziwię, że są trudno dostępne.
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć tak szaleć w kuchni :) Chociaż dzisiaj zaszalałam w ramach śniadania i upiekłam placuszki. Kiedyś w życiu bym nie pomyślała, że rano będę zdolna do takich kulinarnych wyczynów i eksperymentów ^^ Zrobienie domowego masła orzechowego chodzi mi po głowie, boję się tylko, że mój blender mógłby nie dać rady i skończyć w ten sposób swój żywot.
OdpowiedzUsuńja mam blender "adzię badzię" i świetnie daje radę ale robię dłuższe przerwy- zresztą nie trzeba wcale długo mielić, wystarczy 3 razy po minucie:)
Usuń