Dzień ÓSMY, o tym czego NIE MOGĘ JEŚĆ

Na przestrzeni 13 lat moja choroba...hmm...ewoluowała?
Kiedyś robiłam specjalnie zakupy do napadów.
Jechałam do Biedronki i kupowałam najtańsze słodycze- czekoladę w słoiku, chipsy, płatki do mleka, chleb tostowy...
Potem zamykałam się w pokoju i jadłam, przez przynajmniej godzinę ciągle coś żułam, czasem czując smak, czasem nawet o nim nie myśląc.
A potem przychodził ten nieprzyjemny etap- wyrzuty sumienia, nienawiść do siebie i wymiotowanie.
I tak kilka razy pod rząd przez 5-6 godzin.
Po tym czasie byłam wykończona i fizycznie i psychicznie i obiecywałam sobie, że to ostatni raz.
Moim koleżankom powiedziałam dopiero w ostatniej klasie technikum.
Przez 4 lata udawałam przed nimi, że wszystko jest ok i nie miały zielonego pojęcia, że coś mi dolega.
Nawet na studniówkę nie poszłam bo czułam się gruba, brzydka, 
nie miałam chłopaka i nie śmiałam nawet prosić kogokolwiek o ewentualne towarzyszenie mi na balu.

Potem te wycieczki do sklepu były rzadsze, wystarczało mi to co ewentualnie znalazłam w domu.
Biały chleb z margaryną, makaron smażony z jajkiem, mleko z czym popadnie.

Dziś do mojego koszyka w sklepach trafiają same zdrowe rzeczy a teraz również wegańskie.
Słodyczy sama z siebie nie kupuję, chyba że dla kogoś.
A moje napady przyjęły tak na prawdę całkiem zdrową postać.
Okazało się, że gdy nie mam w domu czekolady, białego chleba i tłustego mleka i tak potrafię się objeść.
Teraz moimi "wrogami" potrafią stać się orzechy wszelkiego rodzaju, pestki słonecznika czy dyni,
daktyle, figi suszone, rodzynki...nawet ugotowana kasza jaglana!

Jeszcze w styczniu przywiozłam do Norwegii 2 kilogramy nerkowców, kilogram niesolonych orzeszków ziemnych, kilogram pestek dyni i słonecznika.
I zaczęło się chrupanie- garściami!
I teraz wiem, że już takich zapasów nigdy nie zrobię!
Jeśli będę potrzebować szklanki nerkowców to sobie je po prostu kupię w norweskim sklepie,
nawet jeśli te 200 gram będzie kosztować tyle co pół kilograma w Polsce.
Masła orzechowego też nie mogę kupić, bo się boję, że zjem wszystko, razem ze słoikiem nawet.
Bo ja się po prostu boję jedzenia!
Boję się, że wywoła ono wyrzuty sumienia i doprowadzi do napadu obżarstwa.

Ale doczekam takiego etapu w moim życiu, kiedy przestanę się bać.
Kiedy będę potrafiła zjeść jak człowiek garstkę orzechów i na tej garstce poprzestać.
Kiedy będę mogła mieć w szafce i masło orzechowe i zdrowy krem czekoladowy i nawet trochę tego mniej zdrowego jedzenia.
I nie będę się bała, że się na to rzucę.

I dziś był taki mały kroczek do tego.
Wyjęłam resztki moich zapasów, które niby są zdrowe a dla mnie niebezpieczne.
Otworzyłam pekany i zjadłam garstkę.
I tyle:)
Dało się? Dało!


A tak poza tym dzień ósmy udany:)
Miałam malutki kryzys bo włączył mi się podjadacz ale zapiłam go..sokiem pomidorowym:)
I odpoczywaliśmy razem z Chrupem.
I po pracy nie robiliśmy praktycznie nic:)
Potrzebowałam takiego małego leniuchowania, kiedy nic nie muszę.
Ale jutro już pewnie nie wysiedzę i ruszę na biegową trasę:)

I postaram się napisać też o czymś innym coby Was totalnie nie zanudzać:)
Bo mam fajny przepis na zapiekankę, który zalega już chwilę na dysku:)
A tymczasem...
Pozdrawiamy:)
Do jutra kochani:)



Klem, klem:)

Komentarze

  1. Dasz radę ;) Walczysz, wygrasz. ❤ Wszystko siedzi w naszej głowie. Mi się też tak kiedyś wydawało, czy są zapasy czy nie ma jak dasz się Wilkowi to i tak skończy się to porażką. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na nerkowce też potrafię się rzucić i zjeść paczkę naraz ;)

    dobrze sobie radzisz z wyzwaniem, już ponad tydzień! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że to nie było ukrywanie choroby - po prostu o niej nie mówiłaś a jeśli rzeczywiście ją ukrywałaś to doskonale rozumiem - każda choroba to przykra i bolesna sprawa o której ciężko mówić, tym bardziej osobom które tak na prawdę są dla nas obcymi ludźmi (bo przecież koleżanka ze szkoły to nie rodzina a bywa, że i rodzinie nie mówimy wszystkiego). Przykro mi, że musiałaś przez to przechodzić i że to odebrało Ci kilka momentów z życia :(
    Dobrze, że wraz z upływem czasu nauczyłaś się planować i robić zakupy: mam na myśli to, że wybierasz te zdrowsze produkty, jesz to co lubisz i co sprawia Ci radość - to duży postęp. Coś jest w przysłowiu "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". W Twoim domu nie ma miejsca na pewne produkty, które sprawiają potencjalne "zagrożenie", więc o nich nie myślisz i one Ciebie "nie kuszą". To dobrze, że dowiedziałaś się również co ewentualnie może "wywołać wilka z lasu", dzięki temu wiesz jak zapobiegać a jednocześnie chyba sama psychicznie czujesz się nieco bezpieczniej. Strach jest normalny i dotyka każdego człowieka, jednak i z nim można a nawet trzeba walczyć. Jednak pamiętaj, że to wszystko siedzi w głowie. Wiara a właściwie pewność, że się go pozbędziesz to połowa sukcesu (jeśli nie więcej), bo to ta wiara dodaje siły, dzięki niej chce się walczyć :)
    Możesz tylko domyślać się jak bardzo się cieszę, że wczoraj udało Ci się zrobić kolejny, wielki krok... zrobiłaś sobie taki mały test, który zdałaś celująco. Możesz być z siebie dumna - ja z Ciebie jestem i to bardzo :) O tym malutkim kryzysie zapomnij, nie ma co go wspominać bo do niczego nie doszło... przybiłaś wilka do ziemi na tyle, ze nie miał siły się podnieść ;)
    Spędziłaś cudowny dzień z Chrupkiem, były kolejne sukcesy, postępy, wygrane, które przybliżają Cię do Twojego celu ;) Na taki dzień każdy zasługuje, każdy go potrzebuje :)

    Pamiętaj, ze mnie nigdy nie nudzisz - każdy Twój wpis o czym byś nie napisała czytam z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem. Pisz, pisz o tym o czym czujesz, ze chcesz lub powinnaś napisać, o czym tylko chcesz... tym bardziej, ze Ci to pomaga ;) Czekam na kolejny wpis w tym przepis na tę zapiekankę :) Całuję i mocno ściskam Ciebie i Chrupka ;)

    PS Przepraszam, że tutaj o tym piszę. Wspominałaś mi o książce. Jeśli rzeczywiście planujesz ją zamówić, ceny najlepiej porównywać na ceneo.pl - tam masz obraz gdzie produkty możesz zakupić w najkorzystniejszej cenie. Możesz też popatrzeć na komplet: Opowiadania+Wiersze (zarówno autor tekstu jak i ilustracji jest ten sam). Widziałam w księgarni "Opowiadania" i jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu... wszystko dobrze? ♥

      Usuń
    2. dopiero teraz zobaczyłam że rano dopytywałaś, teraz jeszcze bardziej mi głupio że zawaliłam i że nic nie napisałam:(

      Usuń
    3. Nie może być Ci głupio bo nikogo nie zawiodłaś ♥

      Usuń
  4. Otwarte mówienie o problemie jest już sporym krokiem na przód. Masz odwagę się przyznać do czegoś co mogłoby być uznane za krępujące, wstydliwe. Super!
    Teraz będzie tylko lepiej.
    Rozumiem, że zapasy pysznego jedzenia są dla Ciebie pokusą. Ale taka prawda, że gdy się czegoś nie ma pod ręką - po prostu człowiek po to nie sięga. Kiedyś pewnie będziesz na tyle silna, aby i z tym sobie poradzić.
    Wiele młodych dziewcząt ma takie problemy, jak Ty. Sama aż za dobrze wiem, o czym piszesz.
    To straszne, że zaburzenia odżywiania ciągną się za człowiekiem latami i mogą przybierać najróżniejsze formy.
    Mam nadzieję, że przezwyciężysz chorobę raz na zawsze!
    Trzymam za Ciebie kciuki!
    Jak zawsze ściskam - Ciebie i Chrupciunia!
    Pozdrowionka cieplutkie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówienie o tym, że jestem chora i na co jestem chora a jednocześnie pokazywanie twarzy nadal mnie krępuje ale już nie wstydzę sie tak tego i cieszę się, że ta to wszystko wyszło, że wyznałam całą prawdę.
      Od razu zrobiłam się 10 kg lżejsza:)
      Dziękuję Madziu:)

      Usuń
  5. Lubię czytać między wierszami i już od pewnych wpisów - i nie mówię o tych ostatnich - i/lub komentarzy przyszło mi do głowy słowo na B. Wszelkie ułomności, to trudne do przekazania światu kwestie (nawet najbliższemu otoczeniu) dopóki nie zrozumiemy, że KAŻDY ma COŚ... Życzę Tobie i sobie, i innym żeby właśnie w taki sposób podchodzić do życia i nie kryć się zanadto, bo czasami szczere wyznanie jest jak totalny reset systemu i krok do zmian na lepsze. Mado, wierzę w Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zresetowałam swój system:) Tylko jeszcze czasem coś szwankuje ale pracuję nad tym:)
      Dziękuję Porko:):)

      Usuń
  6. Trzymam kciuki ! Mi się niestety nie udało i znów się objadłam, powstrzymałam się od wymiarów ��.

    PS Chrupek powinien mieć własne konto na instagramie jak kot Lagerfelda. ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiałam się nie raz, jak to jest jak człowiek się objada i po co to robi, nie czując nawet smaku jedzenia, ale tego nie da się zrozumieć, nie mając tego problemu... Naprawdę wierzę, że nadejdzie taki dzień, w którym ze spokojem będziesz mogła kupić słoik masła orzechowego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu bardzo bardzo Ci zazdroszczę i jednocześnie cieszę się że nie wiesz jak to jest- i obyś nigdy się nie dowiedziała :)

      Usuń
  8. Trzymam kciuki ! Mi się niestety nie udało i znów się objadłam, powstrzymałam się od napadów.

    PS Chrupek powinien mieć własne konto na instagramie jak kot Lagerfelda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też się nie udało....a Chrup- już o tym myślałam, ale wtedy wszyscy moi obserwatorzy przeszliby do niego:)

      Usuń
  9. Madziu wszystko ok????? ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ogromną nadzieję, że przyjdzie taki czas, że znajdziesz złoty środek, nie będziesz bać się jedzenia, będziesz w pełni się kontrolować. Nie możesz całe życie żyć w strachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też szczerze wierzę że kiedyś w końcu się uda, mimo, że nadal trafiają się gorsze dni

      Usuń
  11. Jeśli chodzi o orzechy to mamy tak samo. Nie możemy robić dużych zapasów bo za szybko znikają. W ogóle jeśli zrobimy jakieś przekąski batoniki/pralinki/chlebki w dużych ilościach to się okazuje, że to co miało nam starczyć na 2 tygodnie zjadłyśmy w kilka dni... więc też musimy pod tym względem sie pilnować :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty