Nie jem tego czego sama nie upiekę. Chleb dla "Pana Wspaniałego":)
No i znowu kilka dni mnie nie było.
Bo to jest tak...wracam do domu, coś tam upichcę, nie włączam nawet tv czy kompa tylko ewentualnie radyjko, temperatura powyżej 25, słońce, mnóstwo energii i chęć bycia wszędzie byle nie w 4 ścianach.
No i w tych 4 ścianach nie siedzimy, jak tylko wykonamy swoje obowiązki ruszamy wieczorem na spacer czy chociażby przed dom, a jeśli Adam ma coś do roboty, ja znikam na godzinną randkę z panem endomondo---bo noga wyzdrowiała i znowu biegam z uśmiechem szaleńca:)
Komputer włączam jak sobie o nim przypomnę, najczęściej późnym wieczorem pół godziny przed snem.
I odliczam:)
Za 2 tygodnie będę szykować się na wjazd na prom aby po kilku godzinach obudzić się w gdyńskim porcie- w POLSCE! Po pół roku!
Czy muszę coś dodawać?:)
A tymczasem cieszymy się latem, które niespodziewanie zawitało do Oslo, snujemy plany remontowe, budowlane i wakacyjne i dogadzamy sobie kulinarnie:)
Adam zawsze był jest i będzie 100 razy lepszym kucharzem niż ja (choć ostatnio zbieram pochwały bo podobno robię duże postępy:), ale za to on nie umie piec.
Ja też nie xD
Ale czasem jednak coś mi tam dobrego wyjdzie:)
Pierwszy chleb, jaki upiekłam z jej przepisu (TUTAJ) zapoczątkował moją przygodę z domowymi wypiekami, dlatego chętnie do niej zaglądam w poszukiwaniu nowych inspiracji:)
Zasada jest jedna- coś mnie w chlebie musi zaciekawić- albo jakiś oryginalny składnik (np ugotowany ziemniak w pierwszym przepisie), albo nietypowy jak dla mnie sposób przygotowania.
Nie wierzyłam, że po dodaniu zaledwie 2 gramów świeżych drożdży wyrośnie mi taki piękny bochenek jak u Jagi!
I to jeszcze po nocy w lodówce! Przecież drożdże lubią ciepełko- no way!
A jednak! Dosłownie mały okruszek drożdży wystarczył do przygotowania chleba z ponad 500 gramów mąki!
A ja głupia do tej pory dodawałam całą 50-gramową kostkę, którą czuć było z daleka.
Teraz starczy mi na 20 chlebów xD
Chleb dla Pana Wspaniałego (czyt. dla mojego Adaśka)
(oryginalna nazwa u Jagi- Pan Ciabatta:))
PIERWSZY ETAP
500g mąki pszennej typ 500
250 ml letniej wody
2 gramy świeżych drożdży
DRUGI ETAP
150 ml letniej wody
łyżeczka cukru
łyżeczka soli
2 łyżki oliwy
50 g mąki
Drożdże połączyć z wodą, dodać mąkę i wymieszać dokładnie mikserem.
Jeśli ciasto jest za gęste dodać kilka łyżek wody.
U mnie mikser nie dał rady, masa "zawijała" się na łopatki dlatego wymieszałam ile się dało a potem działałam zwykłą łyżką.
Ciasto odstawić na 15 minut a potem schować do lodówki na 24 godziny.
Moja masa całkiem ładnie w zimnie wyrosła:)
Po 24 godzinach wyjąć ciasto z lodówki, dodać 150 ml wody, cukier, sól i 50 g mąki.
U mnie ciasto za bardzo się kleiło więc w sumie dodałam ok 100 g mąki.
Wszystko wymieszać i odstawić na godzinę ( już nie do lodówki).
Po tym czasie uformować bochenek i odstawić na kolejną godzinę. (Ja użyłam keksówki wyłożonej papierem)
I gotowe!
Zanim chlebek ostygł "Pan Wspaniały" napawał się zapachem:)
Czasem na prawdę ciężko jest robić zdjęcia potraw...i znaleźć wolne miejsce na blacie:)
Tym bardziej jak Adam gofry w międzyczasie uskutecznia:)
Zgodnie stwierdziliśmy, że wyszedł na prawdę świetny!
Nie czuć drożdży, jest mięciutki i ma super chrupiącą skórkę.
Przekrój prezentuje się całkiem nieźle:)
To chleb dla Adaśka bo ja ogólnie unikam białej mąki ( on znowuż nie ruszy razowej małpiszon jeden!)
Ale dziś po porannym bieganiu stwierdziłam, że raz się żyje:)
Po 10 km w nogach zasłużyłam chyba na małą przyjemność:)
Domowy chleb z konfiturą (podobno) 100% brzoskwiniową z "biedy":)
Te jakże artystyczne zdjęcia wykonałam telefonem, stąd powalająca na kolana jakość...ale poprawię się:)
To by było na tyle moich kulinarnych wypocin:)
Chlebek na prawdę polecam!
Zaraz "nastawię" sobie wersję orkiszowo-razową dla siebie i zobaczymy co to jutro z tego wyjdzie:)
Dziękuję za wszystkie słowa otuchy pod poprzednim postem.
Dały mi one dużo do myślenia i ja już chyba wiem do czego dążę w życiu- i na pewno nie jest to sylwetka na lato!
Ale o tym innym razem:)
Powinnam teraz jeszcze standardowo wymęczyć Was zdjęciami z biegania, ale to też zostawię sobie na inną notkę:)
A no może tylko jedno na pożegnanie:)
Więcej widoków na moim INSTAGRAMIE:)
Miłego poniedziałku!
Klem, klem:)
Wiesz jakie to przyjemne uczucie czytać że"zaraziłaś się" ode mnie pasją do pieczenia chleba? Mam setki przepisów i setki inspiracji. Cieszę się że chleb Wam smakował a Ciebie pozytywnie zaskoczył😄 Ktoś mi zarzucił że ten chleb jest ZA CIĘŻKI.. Ale z tego przepisu wychodzi puszysty i lekki
OdpowiedzUsuńwcale nie jest za ciężki! jest bardzo puszysty i Adam uznał, ze to jak na razie najlepszy chleb- już sobie naszykował kromeczki na jutro do pracy i coś mi się wydaje, że bedę musiała szykować kolejny niebawem:)
UsuńBardzo fajnie, że udaje Wam się tak aktywnie i na świeżym powietrzu spędzać wieczory ;) No i wspaniale, że przyjeżdżasz do Polski, to musi być na prawdę ekscytujące! :D
OdpowiedzUsuńChlebuś pierwsza klasa ;)
W Bergen też upał i piękne dni, też mi się nie chce siedzieć w domu i przed kompem klepać w klawiaturę ;)
OdpowiedzUsuńa chlebek wygląda wspaniale, coś jest w tej nazwie ;)
Buziaki!
Chlebek na pewno pyszny, zwłaszcza z tą konfiturą :D Idealnie wypieczony ;)
OdpowiedzUsuńZjadłabym taki chrupiący świeży chlebek! Najlepiej z solidną porcją masła... <3
OdpowiedzUsuńSmacznie wygląda. Swojski chleb najlepszy :) A 2 tygodnie szybko miną :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie zdążyłam upiec tego poprzedniego a Ty już mi rzucasz kolejnym!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zazdrośnica Zawistna
[zzawistna.blogspot.com]
Chleb ci śliczny wyszedł, ja takich talentów nie mam ;). A zdjęcia ładne.
OdpowiedzUsuńChyba przygotowania do przyjazdu do Polski ;), bo cicho u Ciebie
UsuńJuż nie długo, czym są 2 tygodnie biorąc pod uwagę pół roku? :) Cieszę się razem z Tobą :)
OdpowiedzUsuńChlebek marzenie, aż poczułam zapach :D
Super! A wiesz, ostatnio właśnie się przymierzałam do upieczenia chleba, bardzo mnie do tego ciągnie. Przepis już mam, dzięki!
OdpowiedzUsuńTen chleb wygląda tak apetycznie, że mam ochotę zaraz coś zjeść, właśnie najlepiej z jakimś dżemikiem :D Chociaż powiem Ci, że pszennego nie jem w ogóle, czasem z grilla zjem taką kromeczkę z przyprawami, ale poza tym to bardzo, bardzo rzadko mi się to zdarza ;)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie uwielbiam jeść chleb, bez chleba moja dieta nie istniej, chciałabym się wreszcie przemóc i upiec chleb samodzielnie. Ale czasami czasu brakuje. Zazwyczaj kupuję chleb orkiszowy z dodatkiem siemienia lnianego.
OdpowiedzUsuńTaka pogoda, że też najchętniej spedzalabym czas tylko na świeżym powietrzu, ale obowiązki trzeba wykonać. Fajnie brzmi 'randka z panem endomondo' :D podróż promem do Polski brzmi wspaniale. Nie umiesz piec ? Świetnie Ci to wszystko wychodzi ! Świetny ten chlebek wyszedł i przepis fajny. :)
OdpowiedzUsuńChlebek wyrósł całkiem zacnie i do tego super apetycznie wygląda :D Piecz ile wlezie a osiągniesz w tym mistrzostwo :D
OdpowiedzUsuńJuż czujemy Twoją radość na myśl o wyjeździe do PL :)
A ja nie umiem piec takie cuda :) Przepisy na ciasta umiem wymyślać, a zwykłego chleba wg przepisu nie potrafię upiec...
OdpowiedzUsuńo jak ten chleb rewelacyjnie wygląda! zwłaszcza ta skórka, aż czuję jak przyjemnie chrupie :)
OdpowiedzUsuńOdwiedzin w PL zazdroszczę, ale ja już niedługo też się wybieram. Niestety na króciutko, ale nawet jak króciutko to jest radość :)
Super, że Twoja kontuzja już wyleczona. Moja droga, pyszny pewnie jest Twój chlebek. Aż szkoda, że nie jestem niedaleko, by chociaż kromeczki spróbować. Marzy mi się na nowe mieszkanie maszyna do chleba, bo chciałabym by każdego dnia móc zjeść w domu własny a nie kupny chlebek. Ach, marzenia... Rozmarzyłam się dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńŁadny wyszedł chlebek
OdpowiedzUsuńBardzo ładny i puszysty :-).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o produkty z aloesem to na pewno coś znajdziesz - teraz koreańskie marki mają pełno produktów aloesowych, podobnie ekologiczne marki, które sprzedają czysty produkt i te bym bardziej polecała :)
OdpowiedzUsuńAle wyszedł cudnie, ja myślę o kupienie takiej " miski " do wyrabiania ciasta na chleb i od razu się w niej piecze <3
OdpowiedzUsuń