6 moich największych DZIWACTW:)

Pomysł na dzisiejszą notkę wziął się od...mrówek:)
Ostatnio zrobiło się już całkiem ciepło i ta mała gadzina jakimś cudem pojawiła się w naszym pokoju! 
Robiły sobie majestatyczny przemarsz od biurka pod okno czyli przez całą długość pokoju i nic sobie nie robiły z tego, że ja postanowiłam poćwiczyć i rozłożyć matę na ich trasie. Mało tego zbulwersowane otoczyły mnie i już chciał przepuścić atak na moją zestresowaną osobę.
Ja sobie t tak w każdym razie tłumaczyłam bo...

1. BOJĘ SIĘ MRÓWEK!


Wiem, że to się wyda 99,9% ludzi zabawne ale uwierzcie mi, że w tym nie ma nic a nic śmiesznego. 
W każdym razie mi, ani moim ewentualnym towarzyszom leśnych wędrówek nie jest wesoło kiedy spotkamy na naszej drodze takie mrowisko (albo i 10 razy mniejsze, nie ważne, w każdym razie mrowisko z kłębowiskiem małych mróweczek)
Ja robię się bordowa, dostaję palpitacji serca i zaczynam uciekać nie patrząc gdzie biegnę ani jak daleko, a reszta musi mnie potem szukać po krzakach.
Kiedyś nawet moja psiapsiółka postanowiła zażartować...Poszłyśmy latem do lasu i uprzedziłam ją, że jak tylko wypatrzy mrowisko z bezpiecznej odległości ma mi o tym powiedzieć ale jeśli będziemy zbyt blisko to ma mnie jakoś delikatnie pokierować żebym w nie nie wlazła ale i nie zauważyła go....
No ale ona chcąc mnie sprawdzić krzyknęła "uważaj na prawo!"...a tam metr ode mnie na prawdę potężne mrowie...podobno strasznie krzyczałam i zatrzymałam się po ok kilometrze i od tamtej pory Marta już nigdy więcej nie żartowała sobie z mojej fobii...


Takich kilka mróweczek to pikuś...ale świadomość, że gdzieś w pobliżu musi być ich dom...
A wszystko przez ciocię, która mnie jako 4-5 latkę zabrała na spacer do lasu a potem posadziła na kocu...a koc obok mrowiska. 
Podobno bardzo się darłam ale mój mózg wymazał to wspomnienie z pamięci. 
Tylko fobia została,
Za to pamiętam jak 8 letnia Madzia wyciągnęła w szkole książkę, a po niej biegały sobie niewinne 2 mrówki...wyciągnęłam zeszyt- 10 mrówek....Cały dzień chodziłam z tym plecakiem jak z bombą na plecach nic nikomu nie mówiąc i nie zaglądając do środka. W domu z płaczem rzuciłam go na podłogę i tak wyłam jeszcze długo podczas gdy mama zajęła się moim plecakowym mrowiskiem, które dorwało się do kanapek z dżemem zostawionych na dnie poprzedniego dnia...sprawy nie poprawił komentarz mamy, która jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy, jaki wpływ wywrze to na moją zwichrowaną psychikę- powiedziała, że tych mrówek było na prawdę dużo xD
I tak oto stałam się chyba jedyną osobą na świecie z mrówkofobią:)

2. Mam ZROŚLAKI, czy jestem odmieńcem?:)
Jak dla mnie to nic dziwnego i coś całkowicie naturalnego bo żyję z tym już 28 lat i nic mi z tego powodu nie dolega. 
Przynajmniej nie ma wątpliwości, że i ja i mój brat mamy tego samego ojca, bo oboje po nim odziedziczyliśmy tę dziwną...przypadłość?
Dodam, że Ashton Kutcher i Dan Aykroyd też "to" mają:)
A co?
Zrośnięty 2 i 3 palec u obu stóp:)
Nie tak całkiem zrośnięty bo do płowy:)
Nigdy nie miałam z tego powodu kompleksów a znajomi reagowali zaciekawieniem i śmiechem a nie czymś negatywnym.
Swoją drogą jest to dla mnie dowód na to, że w jakiś sposób wyróżniam się z szarego tłumu mimo, że niestety przez takie "błony pławne" wcale nie potrafię szybciej pływać. 
Ba! Wcale nie potrafię:)



3. Nie potrafię zjeść obiadu jak człowiek
O co chodzi?
Ano o to, że gdy mój obiad nie ma formy wymieszanej sałatki, zupy czy czegoś co zostało wymieszane, zmiksowane z kilku składników i nie da się tych składników rozdzielić...za to ma formę typu mięso, ziemniaki plus surówka to...
Zjadam najpierw surówkę, potem kaszę (ziemniaków nie lubię) a na końcu mięso.
Nie wiem dlaczego tak jest, nie wiem czemu akurat taka kolejność ale nie lubię mieszać smaków!
Może być czasem tak, że po kolei będę zjadać kawałek wszystkiego ale to i tak nie jest normalnie jedzenie xD
Pewnie dlatego marna ze mnie kucharka:)
Przykład poniżej, póki cała brukselka nie zniknęła z talerza nie tknęłam ryby xD



4. CZOŁEM!
Teraz się z tego śmieję ale jest wiele sytuacji kiedy przeklinam swoje...czoło!
Bo jest wielkie i nieforemne, ale najgorsze są zakola!
Nie, włosy mi nie wypadły, ich tam nigdy nie było. 
Mam czoło kropka w kropkę takie jak ojciec i o ile facet wygląda całkiem normalnie, powiedziałabym, że nawet jakoś tak dostojnie bo ojca całkiem przystojnego mam, to ja wyglądam jak "idź stąd i nie wracaj" xD
Kiedyś nosiłam grzywkę ale po pierwsze musiała być od połowy głowy, a po drugie podkręcała się po bokach odsłaniając to najgorsze czyli zakola.
Ileż ja razy marzyłam móc na w-fie związać wszystkie włosy w kucyk aby żadne kłaki mi się nie kołtuniły na czole, ile razy marzyłam aby móc założyć opaskę, która zbiera wszystkie włosy gładko do tylu (a one takie modne były jak byłam mała!)
A ile koleżanki się naklęły jak mnie na ewentualne wesela czesały hehe
Kiedyś to był mój ogromny kompleks, teraz lepiej potrafię sobie z zakolami radzić i je jakoś zakrywać a do tego śmiać się z mojej "małej dużej niedoskonałości":)
Choć i tak nie pokażę się z włosami do tyłu hehe, tak chodzę tylko po domu:)
A wszelkie aktywności na świeżym powietrzu, czyli tam gdzie narażam się na powiewy wiatru odsłaniające czółko, wykonuję zawsze w czapce:)
Zakrywam czoło również zimą aby nie oślepiać nadjeżdżających kierowców:)



Nie ma to jak selfie na tle lodówki, mikrofali i kuchenki xD

5. Potrójny BARAN:)
W filmach, kabaretach czy bardzo często na ulicy możemy usłyszeć niekoniecznie miłe określenie "Ty baranie! Co za baran!" itp...
Kiedyś mnie to drażniło strasznie, teraz bawi niesamowicie i z udawanym oburzeniem odpowiadam "Ejjj! Nie pozwalaj sobie!:)
Znajomi kiedyś, jak im się "wyrwało", potrafili mnie przepraszać:)
Teraz już wiedzę, że mnie to nie rusza co najwyżej śmieszy:)
Bo tak mam na nazwisko, to żadna tajemnica:)
W sumie na mojej wiosce co drugi dom to baran z nazwiska, a prawie każdy to baran z charakteru:)
Ale nie wiem dlaczego gdy ktoś dowiaduje się, że jestem spod znaku barana, zaczyna wyć ze śmiechu:) 
Przecież przy takiej ilości baranów w Polsce to całkiem prawdopodobne, że setki z nich urodzili się między 21 marca a 20 kwietnia!
Jedną z tych osób jestem ja i to jakoś można przeboleć.
Ale przychodzą cieplejsze dni kiedy i nawet taki baran jak ja wskakuje w bikini lub po prostu odsłania światu trochę brzucha.
Wtedy spojrzenie niektórych może paść na znamię, które mam po prawej stronie nieco poniżej pępka- popularną myszkę.
Mi na prawdę nie wadzi gdy ktoś się pyta skąd to się wzięło, nawet lubię o tym mówić, bo to wspaniała pamiątka po mamie- mam odciśnięte na brzuchu jej dwa palce a jak się przyjrzeć to i trzeci można dojrzeć.
No ok, ale dlaczego i skąd wiem, ze to palce mamy.
Ano jak byłam w jej brzuchu mieliśmy "w gospodarstwie" niewielkie ilości zwierzyny...kurki, ze 3 owieczki i...ich męża...No i ten baran zaczął pewnego dnia biec w kierunku mojej mamy, ona się wystraszyła i odruchowo złapała za brzuch, w którym ja, niczego nieświadoma grzecznie sobie siedziałam.
Tutaj równie dobrze można przerwać opowieść bo i tak zawsze spotykałam się z wybuchem śmiechu i komentarzem- ej jak to baran? To dlatego tak się nazywasz?:)
Brzmi wrednie ale mnie to zawsze bawiło:)
Bo nie ważne, że ludzie się śmieją z tego barana co to chciał moją mamcię napaść, ważne, że mam taką oryginalną pamiątkę po najwspanialszej mamuśce na świecie:)

6. Jestem...siwa!
Dla mnie to żadna nowość. 
Pierwsze siwe włosy znalazłam na swojej głowie po 4 miesiącach od wypadku mamy- wtedy po raz pierwszy przyjrzałam się sobie w lustrze i naliczyłam kilka srebrnych sztuk na samym czubku. 
To było dokładnie 7 lat temu czyli byłam świeżo upieczoną 21-latką.
Potem poszło jak lawina.
Myślałam, że gdy dojdę trochę do siebie ten proces się zatrzyma, ale tak się nie stało bo i w sumie nigdy nie odzyskałam pełnego spokoju.
W każdym razie  z czasem coraz więcej osób zauważało, że siwieję- najbardziej na czubku głowy, a że jestem wyższa od większości znajomych to jeszcze dało się to ukryć. 
Ale gdy 3 lata temu Adam odkrywczo zawołał ( po 3 już wtedy latach znajomości) "Mada, ty masz siwe włosy!", podjęłam decyzję o farbowaniu:)
Teraz jestem niewolnicą tego zabiegu, wytrzymuję do 2- cm odrostów takich jak na zdjęciu i farbuję, bo mam wrażenie, że każdy się na mnie gapi xD
To straszne jaki stres potrafi mieć wpływ na nasz organizm!
Wiem, ze nie jest to siwienie genetyczne, bo moja mama zauważyła pierwsze srebrne włosy po 30-stce a mój ojciec był kruczoczarny do 47 roku życia.
Zdjęcie nie oddaje powagi sytuacji:)
Te jaśniejsze włoski to nie refleksy a po prostu moja siwizna;)




Jesuuu, znowu się rozpisałam!
Kto dotarł do końca ten mistrz, a kto nie...ten baran:)

Czy moje dziwactwa na prawdę są takie straszne jak mi się wydaje? 
A może nie umywają się do Waszych?:)

Pozdrawiam,
beee, beeeee, beeeeeee,
kopytka niosą mnie:)

Klem, klem:)


Komentarze

  1. Jeja! :D Świetne są takie "dziwactwa". :D
    Określenie "zroślaki" jest mega, tym bardziej, że pokazuje Twój super dystans do tego. :)
    Co do mrówek - od dziecka bronię ich jak lwica. > . < Naprawdę - nie potrafię ich zabić i pilnuję by inni tego nie robili (tak samo przy innych owadach itd.)
    Twoje dziwactwa nie są straszne, no co Ty. :D Sama znalazłabym listę miliona swoich dziwactw, ale chyba łatwiej określić, że ja nie jestem normalna. Ale wiesz co ? Dobrze mi z tym. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mrówek też nie zabijam i nie rozumiem debili którzy to robią, ale wolę jak są daleko ode mnie:)

      Usuń
  2. Każdy ma swoje dziwactwa - nie wypiję nic ze szklanki typu "coca-cola"Mam wrażenie że tak od 3/4 wysokości szklanki są bełty...Najbardziej ekskluzywna restauracja serwująca napoje w takim rodzaju szklanek traci w moich oczach - jeśli nie mają innych piję z butelki. Mam w domu widelce którymi nie zjem. Dostają szału jak w sklepie proszę o np 30 dkg sera paniusia pyta mnie "TYLE" zaznaczając nożem kawałek - a skąd ja to mam wiedzieć. Nie pracuję w sklepie ... Jak widzisz każdy ma swojego mola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha z tymi widelcami to ma Adam tak samo- ma ze 2 ulubione i nie daj boziu aby ich w szufladzie nie było- łyżkę ma jedną:) Nie mam za to nic do szklanek coca coli:)

      Usuń
  3. Mam tak samo z jedzeniem :D Jak zrobię sobie danie warzywne wymieszane to zjem i mi smakuje, ale jak np. mam surówkę, ziemniaki i jajko to wszystko jem oddzielnie i po kolei - najpierw surówkę, potem ziemniaki i na końcu jajko :) Z kanapek też często najpierw zdejmuję wierzch (i zawsze się dziwię, po co ja kładę na nie tyle warzyw :P), a potem jem chleb. Wszelkie ciasta też zawsze jem warstwami.

    Swoich dziwactw mam sporo, ale teraz mało co mi przychodzi do głowy i nie wiem, czy to faktycznie jest dziwne - np. nie wypiję herbaty czy kakao w szklance, bo do tego mam kubki, a kubki zawsze wypełniam prawie do końca - uważam, że po to kubek ma określoną pojemność, żeby całkowicie go zapełnić.
    Nie wiem czy to dziwactwo, ale denerwują mnie niektóre błędy językowe, np. jak ktoś mówi "wziąść" zamiast wziąć, albo "ubrać buty" (aż się prosi, żeby zapytać tego kogoś, w co te buty zamierza ubrać - wiem, że to oklepane i dużo osób mówi ubrać zamiast założyć, ale mnie to denerwuje :P). Jeszcze jedno dziwactwo przychodzi mi do głowy - nawet zimą nie umiem założyć pod spodnie rajstop - tak mnie wówczas wszystko uwiera, że ciężko mi funkcjonować.

    A Twoje dziwactwa nie są wcale straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to mnie pocieszyłaś, że nie tylko ja tak mam z jedzeniem:)
      Błędy językowe też mnie strasznie irytują, ale najbardziej jak dziewczyny zmiękczają np nie "się" tylko "s-ię", "c-ię" itp:) A kubki fakycznie u Ciebie zawsze wypełnione po brzegi:)

      Usuń
    2. Nie spotkałam się chyba z takim zmiękczaniem w codziennym życiu, ale w telewizji często słyszę i też zwracam na to uwagę :D

      Najgorsze, że ciągle mi się coś z nich wylewa, jak się z nimi przemieszczam :P

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Sama jesteś baran! A ja jestem Kalina :D

    To uwaga, tu Cię zaskoczę: panicznie boję się... kangurów. Więc śmiało możemy zakładać towarzystwo dziwnych fobii przed dziwnymi stworzeniami :D Najbardziej mnie zdziwiłaś tym obiadem, nie potrafię sobie wyobrazić żebym miała tak jeść :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha KANGURÓW???? Ale chyba nie mieszkasz w Australii?:)

      Usuń
  5. Fajnie, ze z dystansem podchodzisz do swoich kompleksów :D a co do jedzenia to teraz już bardziej jem jak człowiek, ale jak byłam mała to robiłam tak samo. Plus moi rodzice twierdzą, że potrafię zrobić roladzie taką sekcję zwłok jak nikt inny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam rozdziubywać wszystko co się da- kiedyś gdy jadałam wędliny wydłubywałam wszystkie białe elementy a z kiełbas wszystkie wstrętne grudki- w końcu dałam sobie spokój i przestałam to jeść;)

      Usuń
  6. Fobie mrówek rozumiem, bo sama boję się chrabąszczy, brrr... Nie raz biegiem wracałam do domu, niemal z płaczem. Niedawno odkryłam u siebie siwy włos, ale nieco później, bo w wieku 28 lat... Na to nie ma się wpływu. Zawsze byłam Choinką (od nazwiska) co ewoluowało w sysunie... Mamy parę wspólnych rzeczy ;). Fajnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj dobrze, że mnie nigdy nikt od nazwiska nie nazywał- za to mój brat już zawsze będzie dla niektórych "barankiem" a ja "siostrą baranka" hehe

      Usuń
  7. Z tą stopą to mnie zaskoczyłaś :D Nawet nie sądziłam, ze tak można mieć :) wiem natomiast, że niektóre kobiety celowo sklejają sobie plastrem 3 i 4 palec, bo podobno taki trik zapobiega bolącym stopą w butach na obcasie. Nie probowałam więc nie wiem, ale może się sprawdza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie się nie sprawdza- w szpilkach wy3muję godzinę:)

      Usuń
  8. Bardzo ciekawa z Ciebie osoba ;) ale wiesz co jest fajne? że w pełni te swoje dziwactwa akceptujesz, dzięki czemu podchodzisz do nich z dystansem i ze śmiechem ;)) ja np. też mam zakola, a mój J. nie zje obiadu normalnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano musiałam zaakceptować i nauczyć się z tego śmiać bo sto ani głowy sobie nie odrąbię:)

      Usuń
  9. Ciągle masz z prawej strony napisane, że masz 27 lat. Jeszcze nie zmieniłaś. No chyba, że urodziłaś się 20 kwietnia, jak Adolf...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no paczaj, od pół roku mówię, że mam 28 lat a jak już przyszło co do czego to zapomniałam zmienić:) dzięki za przypomnienie:)

      Usuń
  10. Dotarłyśmy do końca i się obśmiałyśmy :P Ale pozytywnie! Dobrze, ze masz do siebie tyle dystansu :)
    W ogóle Twoje paluszki to jest szok! Nigdy nie słyszałyśmy o takiej "przypadłości" :D
    A jeśli chodzi o jedzonko to my musimy mieszać każdego smaku na talerzu z innymi :) Uwielbiamy dostawać za każdym razem nowe doznania smakowe. Siwe włoski pojawiły się u Angeliki na skroniach gdy miała poważne problemy zdrowotne, ale my zawsze farbowałyśmy włosy więc nie był to jakiś duży problem tylko, że one nie chcą na długo łapać farby :P

    OdpowiedzUsuń
  11. JA mrówek się nie boję ale po prostu ich nie lubię ! :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam tak samo z obiadem - najpierw jem ziemniaki, później surówkę, na końcu mięso - albo odwrotnie, ale nigdy nie przegryzam jednego drugim. A popijam jak już zjem wszystko :d

    OdpowiedzUsuń
  13. Też mam boję się mrówek, pamiętam, jak byłam 3 lata temu w Parku Kampinoskim i zobaczyłam pierwszy raz mrowisko, to prawie zemdlałam ze strachu! I też mam zroślaki - na tej samej nodze i na tych samych palcach! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj w klubie! ale jak to, masz zroślaki tylko na jednej stopie?
      Zobaczyłaś pierwszy raz mrowisko dopiero 3 lata temu?:)

      Usuń
    2. Chodziło mi o takie duże, jak Twoim zdjęciu :) Od urodzenia mieszkałam w dużym mieście. Takie malutkie widziałam nawet w parku, ale nie robią takiego wrażenia jak te wielkie w lesie. Co do zroślaków, tak, mam tylko na jednej nodze, może i miałam na drugiej, ale na lewej miałam głębokie oparzenie 2-3 stopnia w dzieciństwie i możliwe, że w czasie leczenia to usunęli. A jeszcze teraz przeczytałam twój komentarz u Keep Your Balance na blogu, pisałaś o tym, że w Norwegii nie ma nic wędzonego. Na pewno jest, jak mój Luby był na konferencji w Norwegii, to w hotelu na śniadanie mieli szwedzki stół i było mnóstwo kanapek z wędzonym łososiem i makrelą :) Nawet wysyłał mi zdjęcie, w dodatku jeszcze przywiózł wędzony łosoś do Polski. Może po prostu nie we wszystkich sklepach sprzedają? Ale zapewniam Cię, że na pewno jest, może zapytaj jakiego Norwega, gdzie można kupić wędzone ryby?

      Usuń
  14. Kazdy ma dziwactwa ;) ja ustawiajac budzik musze kilka razy sie upewnic czy aby na pewno to zrobilam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam Twoje kreatywne pomysły na posty, chyba nigdy Ci się nie kończą :D Mrówek też nienawidzę, ale pamiętam, że bo obejrzeniu ,,dawno temu w trawie'' wkręcałam sobie jako dzieciak, że nie mogę żadnej zdepnąć bo mają uczucia i rodziny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajj dziękuję:)
      Oglądając mrówkę Zet miałam nadzieję, ze fobia troszkę straci na sile ale jednak mrowisko to dla mnie nadal najstraszniejsze co może być a nie domek dla słodkich mróweczek z ich rodzinkami:) Mrówek nie deptam- jak mam je pod nogami to zaczynam frunąć w powietrzu aby mnie nie oblazły:)

      Usuń
  16. Podzielam niektóre z Twoich dziwactw ;) szczególnie numer 1 i to z ... siwusami w tle ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Najbardziej zdziwiło mnie Twoje jedzenie obiadów ;) Ale spoko, ja zawsze, nawet jak jestem jeszcze trochę głodna to muszę zostawić ostatni kęs na talerzu. Nie wiem dlaczego to robię , po prostu tak mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe to samo mogę powiedzieć o twoim ostatnim kęsie- ja prawie zawsze zostawiam usty talerz:) Dlatego przed latem muszę się trochę odchudzić xD

      Usuń
  18. Ja miałam kiedyś przygodę z mrowiskiem w Górach Świętokrzyskich. Właściwie to nie było zwykłe mrowisko - kopiec, tylko mrówki były po prostu wszędzie na obszarze około 20 minut szybkiego marszu. Szłam razem z grupą przyjaciół w lesie i musieliśmy przyspieszyć kroku bo gdybyśmy tego nie zrobili, to w moment mrówki zaczęłyby nas obłazić. Tak miarowego tempa nigdy później już nie mieliśmy :) Ogólnie co do dziwactw to zgadzam się, że każdy ma swoje własne. Podejrzewam, że sama mam ich więcej niż mi się wydaje, tylko wydają mi się być codziennością i nawet nie zwracam na nie uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie mów! A my się w te wakacje na szlak na Święty Krzyż wybieramy- mam nadzieję, że nie natknę się na ten kopiec... zresztą mieszkam w województwie świętokrzyskim rzut beretem od gór i jak sobie tylko pomyślę, że takie mrowie jest w pobliżu (czyli kilkanaście km ode mnie) to już mam ciarki!

      Usuń
  19. Też tak mam z obiadem i nie obchodzi mnie to, czy ktoś to akceptuje, czy nie. Jeszcze kiedyś się przejmowałam jak coś jadłam w restauracji, ale teraz nie. U mnie to się objawi a tym,że ja lubię proste dania. Nie lubię bardzo dużo dodatków. Choć z dietetycznego punktu wiedzenia to nie jest dobre. Bo lepiej jest jak do obiadu nie tylko zje się buraczki, ale np. jeszcze modra kapustę. Lub ziemniaki posypie się jakimś ziołem do urozmaicenia smaku. Ale nie jest to dobra metoda dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do mnie też nie przemawiają wieloskładnikowe potrawy albo jak jest nadziubdziane wszystkiego o trochu. Ale za to ziemniaki istnieją dla mnie tylko z koperkiem:)

      Usuń
  20. Hahaha! Rozbawiłaś mnie tymi dziwactwami! :) Moim największym dziwactwem jest to, że boję się widoku ruszających się liści na wietrze (takim mocnym). No może już się tak tego nie boję, ale nadal bardzooo nie lubię. hahah :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja mama jak była mała miała wypadek z mrówkami. Weszła bodajże w mrowisko i wszystkie mrówki "weszły" na nią... Zroślaki mają też osoby u mnie w rodzinie, ważne, że nic nie boli i nie przeszkadza w chodzeniu. Z tym jedzeniem obiadu to z medycznego punktu widzenia świetnie robisz ! Na końcu ponoć powinno się spożywać białko, więc tylko ułatwiasz swoim narządom pracę :D ja też niestety mam parę siwych włosów, ale nie muszę się jeszcze farbować.
    :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty