keep calm and...naucz się dostrzegać a nie tylko patrzeć:)


Żyję w kraju luksusu...przynajmniej ja to tak odbieram. 
Dla Norwegów to po prostu normalność, w każdym razie dla Norwegów ze stolicy bo innych nie znam.
Dla mnie posiadanie torebki za np 2 tysiące zł byłoby luksusem (albo raczej fanaberią), kupowanie kurtek za 3 tysiaki (z naturalnym futrem na kapturze sic!) uznam za rozrzutność, jednorazowy obiad dla 2 osób za 1000 koron (500 zł) to według mnie przeginka...Ale W Oslo to nic nadzwyczajnego. Tu zarabia się dużo i dużo wydaje więc mogę i ja...ale nie chcę.
Nie jest łatwo nie "zwariować". Widziałam wieeele przykładów osób, które lekko odleciały na punkcie markowych dodatków, ciuchów, pokazywania że ich stać- ("mam nadzieję, że w Polsce będzie padać bo muszę się pokazać w moich Hunterkach"- to autentyczny cytat:))
Choć w zasadzie przeglądając np Instagram widzę, że nie trzeba żyć w Norwegii aby świecić metkami Chanel, LV, Prada czy jakże dizajnerskie "jabłko"- na polskich profilach aż się od nich roi.
Nie mówię nie, nie potępiam tylko dlatego, że sama mam inne przekonania czy priorytety- w zasadzie w ogóle nie potępiam, bo co mnie niby obchodzi, że jakaś poczytna blogerka ma kolekcję torebek w cenie dobrej klasy auta. Ona lubi "inwestować" w torebkę a ja taką sumę bez wahania przeznaczę na wymarzony aparat- każdy lubi co innego...

Skąd te moje nieskładne dzisiejsze wywody...
Przeczytałam ostatnio coś na Fejsbuku. Nie pamiętam gdzie, u kogo i jak dokładnie brzmiało. 
To był krótki tekst o nowoczesnej, zabieganej kobiecie, która pędząc na zakupy, dzierżąc w ręce nowego Ajfona i myśląc nad jakimiś duperelami w stylu "świat mi się wali bo odprysnął mi lakier na paznokciach i zjadłam dziś muffinka więc znowu przytyję", spotyka na swojej drodze babcię z dwoma małymi bukiecikami...
Ktoś to czytał?

 Staruszka miała bukiety z kwiatów, które dziewczynie kojarzyły się z jej własną babcią
-A tak tu sobie siedzę, może kto kupi- dziewczynie zrobiło się głupio więc spytała po ile te bukiety.
- Czy ja wiem? To takie tam zwykłe kwiatki na polu uzbierane, ja nie wiem ile są warte. Ten większy może 3 złote, ten mniejszy 2...A może 4 złote za oba? Nie wiem, może 3 złote?

Dalej była opisana reakcja i przemyślenia dziewczyny, która zaczęła sobie robić wyrzuty, że przejmuje się takimi pierdołami jak paznokcie bo wielki świat ją wciągnął na tyle, że zapomniała o innych ludziach i ich problemach. Ta babcia z kwiatami to było jak "uderzenie ścierą w twarz". Dla dziewczyny te 3 złote to była jakaś śmieszna niezauważalna kwota, dla babci miała już ona jakąś wartość. 
I tu nie chodziło tylko o pieniądze. Czasem jesteśmy tak zabiegani i skupieni na karierze, na tym kto co ma, na chęci posiadania więcej, że zapominamy ile tak na prawdę sami mamy szczęścia. 
Takie zachowania potrafią zniszczyć spokój i sprawić, że będziemy wiecznie zrzędzącym kłębkiem nerwów, bo co z tego, że ja mam całkiem dobre auto, o którym kiedyś marzyłam, jak znajomi właśnie kupili lepsze i teraz NA PEWNO triumfują!
Co z tego, że mam świetnego faceta, np dwójkę zdrowych i wspaniałych dzieci, jak nie możemy jechać w tym roku na Karaiby, albo musimy kupić mieszkanie w kredyt bo nie stać nas tak jak niektórych naszych znajomych.
Co z tego, że mam świetne wyniki badań, nie doskwiera mi nawet ból głowy, jak mam o całe 2 cm za dużo w biodrach albo za małe cycki- to prawdziwa tragedia!

Ta historyjka z Fejsa wywarła na mnie ogromne wrażenie, od kilku dni wzruszam się na myśl o wspomnianej babci, która tak bardzo przypomina mi moją własną. Zastanawiam się nad swoim własnym życiem, osiągnięciami, tym co mnie martwi i czy jest warte nerwów, oraz tym co mam, a czego być może nie doceniam.

Zaraz po przyjeździe do Norwegii dałam się troszkę "zaczarować" (a raczej opętać). Niee, na szczęście nie rzuciłam się na markowe rzeczy opróżniając całkowicie portfel i konto- resztkami zdrowego rozsądku potrafiłam się powstrzymać (ok, żałowałam sobie bo z natury jestem typem oszczędnym). Przez jakiś czas jednak zachwyciłam się tym co mają inni, co widziałam na ulicach, oglądałam na norweskich, polskich i innych blogach. Nie chodzi tutaj tylko o przedmioty, ale o cukierkowe, przepuszczone przez filtry Instagrama życia innych, które wydawały mi się milion razy lepsze niż moje. Zazdrościłam Norwegom, że nie muszą się martwić o pieniądze, że jeżdżą kilka razy do roku w miejsca, o których ja zawsze mogłam tylko pomarzyć, że mają piękne domy i zapewnioną spokojną bezstresową starość...Podczas gdy ja mam same problemy.

Ależ się cieszę, że w końcu zmądrzałam i już tak negatywnie nie myślę. Życie od razu nabiera cieplejszych kolorów kiedy doceniam to co mam i nie porównuję do innych- i to bez sztucznych filtrów:)






Czasem najbanalniejsze rzeczy i zdarzenia są cenniejsze od najczystszego złota:)
Czasem taki baran jak ja musi wywalić swoje zawiłe przemyślenia bo inaczej pęknie a baran nie chce być pęknięty:)

Klem, klem:)

Komentarze

  1. Nieraz nie warto przejmować się pierdoletami - doceniamy własne szczęście na tle cudzych zmagań z losem chorobą czy nieszczęściem - ja już dawno założyłam liliowy kapelusz - po co czekać na szczęście

    Kiedy ma 5 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę.

    Kiedy ma 10 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka.

    Kiedy ma 15 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwą siostrę przyrodnią Kopciuszka: Mamo, przecież tak nie mogę pójść do szkoły!

    Kiedy ma 20 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi się za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste, ale mimo wszystko wychodzi z domu.

    Kiedy ma 30 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi się za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste, ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyć i mimo wszystko wychodzi z domu.

    Kiedy ma 40 lat:
    Ogląda się w lustrze i widzi się za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste, ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu.

    Kiedy ma 50 lat:
    Ogląda się w lustrze i mówi: Jestem sobą- i idzie wszędzie.

    Kiedy ma 60 lat:
    Patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi, którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze. Wychodzi z domu i zdobywa świat.

    Kiedy ma 70 lat:
    Patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności. Wychodzi z domu i cieszy się życiem.

    Kiedy ma 80 lat:
    Nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakłada liliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radość i przyjemność ze świata.

    Może wszystkie powinnyśmy dużo wcześniej założyć taki liliowy kapelusz…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie najlepsze jest to, że już chyba jestem gotowa żeby taki kapelusz sobie sprawić:) Jeszcze szukam rozmiaru bo mam dużą głowę ale już niedługo, bardzo niedługo:) ps właśnie dlatego zawsze czekam z niecierpliwością na jagowe komentarze;)

      Usuń
  2. Ale mądrze to napisałaś ;)
    Markowe produkty szczęścia nie dają, ale niektóre z nich mi się podobają, choć zdaję sobie sprawę że tak naprawde ich nie potrzebuję do życia i bez problemu mogę się bez nich obejść. Kurtki z futerkiem za 3 tysiące na pewno nie kupię, nieważne ile bym zarabiała i nie widzę w tym żadnego sensu (nie wiem jak można nosić na sobie martwe zwierzę :/), 2 tys zamiast na torbę wolałabym przeznaczyć na coś innego :) Hunterki mi się podobają, ale żeby czekać na deszcz, aby móc je zaprezentować innym to bym nie pomyślała :D

    We wszystkim trzeba zachować umiar i jeśli kogoś stać na drogie rzeczy i dają mu one radość to niech kupuje co tylko chce, ale ważne jest żeby w tym wszystkim pamiętać, co jest tak naprawdę ważne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba po prostu na chwilę przystopować... zastanowić się, co naprawdę jest ważne. Niestety świat pędzi a my razem z nim. Swoją drogą chyba jestem zbyt skąpa, zeby kupic kurtkę za 3 tys. ;) szkoda by mi było cięzko zapracowanych pieniedzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też staram się tak myśleć i nie przejmować jakimiś małymi tragediami, bo inni naprawdę mają o wiele gorzej. Ale tak to już chyba jest, że dla każdego jego własne problemy są najgorsze i najważniejsze (chociaż w oczach innych mogą być drobnostką)..

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to już jest, że pęd życia zabiera gdzieś naszą uwagę i nie dostrzegamy różnych, drobnych rzeczy, tylko chcemy osiągnąć jak najwięcej i jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kojarzę ten tekst, o którym mówisz :) Teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy ja zazdroszczę innym? Staram się doceniać to, co mam. Jestem też raczej typem osoby, która tak naprawdę niewiele do szczęścia potrzebuje. Z kolei pogoń za markowymi i drogimi rzeczami zawsze była dla mnie niezrozumiała... Dlatego uważam, że nie patrzę na życie innych z zazdrością i cieszę się własnym :) Robię to, co lubię i najlepiej jak umiem, nie oglądając się na innych, więc to chyba dobry znak :) Nie działam też pod publikę, po i po co?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też mam momenty słabości i zdarza się, że dopada mnie zazdrość... Tylko równie szybko schodzę na ziemię, dostrzegając uroki mojego życia. Bo przecież, gdyby pociągał mnie konsumpcjonizm i marnotrawienie kasy, to właśnie w ten sposób bym egzystowała (znam osoby bez pieniędzy, które robią wiele aby uchodzić za zamożnych z niezłym rezultatem), a skoro moje marzenia dotyczą odrębnych wartości, to widocznie moje prawdziwe JA (którego się nie wyprę :)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety, ale dużo w tym prawdy. Dużo powierzchowności, konsumpcji. Byle na pokaz, byle było ładne i kolorowe. Ja to nie pasuję do tego świata i tego zakichanego kapitalizmu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna notka! Bardzo dobrze, że dajesz tu upust swoim przemyśleniom. Czytając ten wpis, miałam wrażenie jakbym czytała swój własny. Już nieraz też się zastanawiałam jak to jest.. czy to kwestia wygórowanych oczekiwań, marzeń czy to już zazdrość innym. Tego nie wiem, ale wiem, że tak jak zaznaczyłaś, grunt to cieszyć się tym - co się ma; zdrowie, wspaniała rodzina, itd.

    "Oceniamy życie innych zazdroszcząc im, że nasze nie jest takie kolorowe/radosne/szalone/spokojne (niepotrzebne skreślić). Nie zwracamy przy tym uwagi na tło, jakie towarzyszy życiu każdego z nas. Za sukcesem i powodzeniem stoją godziny pracy i wyrzeczeń. Za szczęściem rodzinnym i osobistym mogą stać lata cierpienia i mierzenia się z niełatwą codziennością.

    Najlepsze, co możemy dla siebie zrobić, to skupić się na własnej drodze – przestać tracić energię na zazdrość i swój potencjał na powątpiewanie we własne siły."

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty