Oficjalne rozpoczęcie mojej przygody z bieganiem:)
Jak przypomnę sobie biegi na czas, obowiązkowe zawody, zadyszkę, ból w piersi...
Nie miałam złej kondycji- po prostu nie lubiłam wyścigów.
Za to bieganie poza lekcjami w-fu, po lesie, swoim tempem, bez spiny...taaak, kiedyś to praktykowałam.
Za młodu:)
Ale potem o tym zapomniałam, aż w końcu mi się odechciało.
Motywowały mnie blogi i profile biegających ale to nie wystarczało.
Ciągle czekałam na moment, aż zabraknie mi wymówek typu- nie mam w czym biegać, chciałabym mieć czym mierzyć kilometry, nie mam czasu, jest zimno...bla bla bla:)
I tak oto dziś, w pierwszy dzień astronomicznej wiosny w końcu ruszyłam 4 litery:)
Najbardziej zmotywowały mnie czwartkowe zakupy.
Długo czaiłam się na zegarek z pulsometrem ale takie jakie mi się podobały kosztowały ponad 500 zł, a w Norwegii jeszcze więcej.
Nie miałam najmniejszej ochoty na taki wydatek tym bardziej, że jeszcze nawet nie zaczęłam biegać xD
Ale Norwegia ma pewną wielką zaletę- jak są wyprzedaże to już takie na maxa!
I tak oto poniższy model Polara dorwałam za 400 koron- czyli jakieś 180 zł.
Cena spoko, model dosyć stary bo z 2012 roku ale ma wszystko co chciałam.
A najlepsze jest to że następnego dnia kosztował już 1000 koron bo skończyła się promocja:)
W Polsce też cena zaczyna się od 500 zł:)
Zaoszczędziłam zatem 320 zł alleluja:)
I z tak pozytywnym nastawieniem i z nowymi super wygodnymi legginsami (Johaug 275 koron zamiast 600:)) dziś pokonałam swoje pierwsze 5 km w pięknych okolicznościach norweskiej przyrody:)
Pomyślisz sobie- raz jeden trochę się przebiegła i już się chwali jak trzepnięta:)
Ale ja wiem, po prostu WIEM, że to dopiero początek mojej nowej wielkiej miłości:)
I musiałam ten dzień upamiętnić na blogu:)
Przy okazji nareszcie wybrałam się w miejsce, które zawsze chciałam sprawdzić ale nasze piesze wycieczki wiodły w innych kierunkach.
Wdrapałam się na górkę widzianą każdego dnia z metra.
Widoki zapierały dech w piersiach!
Bieganie po Oslo to na prawdę niesamowita przyjemność, jest tu tyle zielonych terenów, pięknych pejzaży, a i teren zróżnicowany.
Głowa latała mi na prawo i lewo!
Nie chciało mi się zatrzymywaćna robienie zdjęć więc postanowiłam, że po obiedzie wyciągnę Adama na spacer w te same miejsca.
Szkoda, że akurat słońce gdzieś uciekło i zrobiło się trochę ponuro ale i tak było pięknie.
Gdzieś tu się chował pewien baran...
W ostatnim tygodniu trochę zwolniłam z blogowaniem ale brak czasu zrobił swoje.
Poza tym Adaśko jedzie w piątek do Polski na 2 tygodnie, a ja zostaję w Oslo więc ostatni weekend wolałam spędzać z nim niż z komputerem:)
To była bardzo aktywna i przyjemna niedziela.
Ale już jutro poniedziałek...
Ja tam je lubię- nowy start, nowe możliwości, mimo że przy okazji pobudka o 5.40 dzień pracujący.
Wieczorem znowu wyszło słońce i pożegnało się pięknym zachodem:)
Może i w Oslo bardzo rzadko widoczne są zorze polarne ale za to zachody słońca są niesamowite!
Zawału można dostać gdy się nagle zobaczy coś takiego za oknem:)
A Wam jak minął weekend?
Marsz z palemką do kościoła zaliczony?:)
Pozdrawiam,
klem, klem:)
Podejrzewam że widoki dodatkowo motywują i zachęcają do biegania :) Ja nie cierpię biegać po chodnikach, ulicach więc zostaje mi ścieżka przy torach, gdzie ładnych widoków nie ma również... Może kiedyś kiedyś się zmotywuję jak Ty, a tymczasem życzę powodzenia i wytrwałości! :) I maaasy kilometrów!
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo dziękuję:)
UsuńMnie by do biegów nie zmotywował nawet pulsometr, nie lubię biegać i nie chce mi się - jak pomyślę ile mam do przebiegnięcia to wszystkiego mi się odechciewa :D
OdpowiedzUsuńJa wstaję o 5, widzę że masz o 40 minut lepiej :)
Mój weekend nie był tak przyjemny jak Twój, cieszę się, że miło spędziłaś czas :) A z palemką w kościele nie byłam.
Ale Ty za to w górach byłaś:) Zazdroszczę niesamowicie:)
UsuńNarty czy snowboard nie są tak męczące jak bieganie :) Choć bieganie w sumie mnie nie męczy, tylko wzbudza niechęć, ale może kiedyś to się zmieni, a póki co pozostają mi rolki i rower ;)
UsuńAh i ja zaczęłam biegać ! :) Biegając można zobaczyć tak dużo fajnych miejsc <3. Trzymam kciuki za Ciebie i za siebie.
OdpowiedzUsuńWytrwałości kobieto! :D piękne widoki to i bieganie przyjemne. Też bym chętnie zaczęła biegać, ale samemu troszkę mi się nie chce :c teraz bije się ze sobą żeby zacząć ogólnie ćwiczyć :D
OdpowiedzUsuńThe balance of my life
Dobra jesteś - 5 km na dzień dobry - taką kondycję miałam po kilkunastu tygodniach REGULARNEGO biegania
OdpowiedzUsuńhttp://jagatoja.blogspot.com/2014/05/retrospekcja.html
http://jagatoja.blogspot.com/2014/06/dni-pozniej-stwierdziam-ze-bieganie-nie.html
http://jagatoja.blogspot.com/2014/06/retrospekcja-cz-ostatnia.html
przeczytałam jednym tchem mam nadzieję, że ja też się wciągnę na maxa:) i pobiję twoje 11 km:):)
UsuńTeż zwolniłem z blogowaniem... czasu brak :(
OdpowiedzUsuńW Norwegii tyle osób biega, że mi czasem aż wstyd że gdy wisoną zaczynam biegać, motywacji starcza tylko na 1-2 tygodnie a potem wracam do punktu wyjścia. Tego roku oczywiście też mam zamiar ostro zacząć biegać - po powrocie ze świąt, 1 kwietnia. Nowy miesiąc, nowe postanowienie- może w tym roku wytrwam dłużej ;) Trzeba spróbować, tymbardziej że w Bergen mam tyle pięknych miejsc do joggingu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bergen!!! zazdroszczę! Widoki w Oslo się chowają!
UsuńSuper, że biegasz i życzę Ci powodzenia i wiecznej miłości do tego sportu :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne. Ja w weekend byłam w górach i byłam oderwana zupełnie od internetu, co dobrze mi zrobiło :)
Taki sprzęcior by nam się przydał :D Ale zawsze pojawiają się jakieś inne wydatki xD
OdpowiedzUsuńBrawo za motywacje i oby tak dalej :D
Ciekawe zdjęcia. Powodzenia z bieganiem, ja jak na złość nie mam z kim biegać i to mnie demotywuje, bo u mnie po lasach to tylko z paralizatorem biegać jak samemu :D
OdpowiedzUsuńhaha, pamiętam jak bałam się biegać po lesie koło rodzinnego domu- często jakieś auta lub motocykle po nim jeździły a ja wtedy uciekałam w krzaki:)
UsuńJa mieszkam koło parku, ale póki co nie udało mi się wytrwać w regularnym bieganiu heh. Zdjęcie drzew i.. tej nogi - świetne ^^
OdpowiedzUsuńTeż niedawno wróciłam do biegania i chyba nigdy nie sprawiało mi to takiej przyjemności ;)
OdpowiedzUsuńpołamania nóg :))))
OdpowiedzUsuńBiegać w miejscach gdzie są takie piękne widoki to musi być duża przyjemność :) Też muszę w końcu się ruszyć i iść znów biegać!
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie bardzo dumna!
OdpowiedzUsuńp.s. to ja, najbardziej szczupło-chuda
Pozdrawiam,
Zazdrośnica Zawistna
[zzawistna.blogspot.com]
A ja to nie lubię biegać z pulsometrem, wszystko mnie uwiera, a poza tym nie chce mi się analizować wyników i później ich porównywać ;)
OdpowiedzUsuńmnie na szczęście nic nie uwiera- w ogóle nie czuję, że mam ten pasek a rosnące wskaźniki mnie niesamowicie motywowały do kontynuowania biegu:)
UsuńWitam po ciężkim dniu pracy, przynajmniej mojej :) Jak wiesz miałem kryzys, a moja koleżanka avemi (może kojarzysz z mojego bloga) wie o tym, że to nie był mój pierwszy kryzys. Coś mnie gnębiło i postanowiłem pozbyć się problemu. Musiałem zmienić adres bloga, by pozbyć się moich demonów. Dziś ciężko pracowałem: stworzyłem nowego bloga, stworzyłem nową stronę na fejsie i poczułem wielką ulgę, bo tych wegan i witarian już miałem zupełnie dość, ale nie chcę mi się pisać o co konkretnie chodzi. Na starym blogu już nie będzie nowych wpisów, starsze wpisy poprzenoszę na nowego bloga, a w między czasie naskrobię kilka nowych. Tak żebyś nie myślała, że umarłem :) Podlinkuję nick adresem nowego.
OdpowiedzUsuńDużo samozaparcia z bieganiem! :D
OdpowiedzUsuńPS.:Witam w klubie pulsometrozegarkowców :D W poniedziałek dostałam swój i już jestem zachwycona. :D